[Strona główna]

Jak nie dać się "odwirować" z gotówki i kupić korzystnie dla własnej kieszeni, czyli potyczki na słowa i uśmiechy ze sprzedawcą AGD.

Gdy zepsuje nam się pralka, zaczynają się piętrzyć nie tylko brudne ubrania w koszu na bieliznę, ale i kłopoty. Pierwszym jest 3-, 4-cyfrowa suma, jaką trzeba będzie wydać na nową pralkę. Następny kłopot , to wybranie jednej "kandydatki" spośród całej gamy wielofunkcyjnych urządzień, opatrzonych nie zawsze zrozumiałą symboliką znaków. Trzeci jest całkiem prozaiczny - pełen kosz. Wreszcie czwarty, całkiem niedoceniany, czyli spotkanie ze sprzedawcą.

whirlpool

Idąc do sklepu chcąc zakupić pralkę, nie zawsze mamy do końca sprecyzowane oczekiwania. Pomijając kwestie pieniędzy, bo ta jest na pewno bardzo sprecyzowana. Większość z nas liczy przede wszystkim na fachową pomoc, czy rade, intuicje, szczęście. I wtedy oto na arenę wkracza nasz wybawiciel- sprzedawca. Zazwyczaj jest on ubrany w elegancki uniform, zaopatrzony w uśmiech i z niejaką nonszalancją pyta: "W czym mogę państwu służyć?". Bajka nie kończy się happy end'em, bo właśnie teraz trzeba się mieć na baczności.


Wyłoniłam cztery charakterystyczne typy sprzedawców. W zależności od szczęścia lub jego braku, możemy w sklepie trafić na:

  1. Sprzedawcę nr 1 - Jego czar pryska tuż po pierwszym uśmiechu. Pokazuje nam zazwyczaj sprzęt drogi lub najdroższy. Nie potrafi przy tym powiedzieć o pralce (trzymajmy się tego typu zakupów) , ponad to, ile kosztuje. Zapytany o szczegóły, wije się jak piskorz i zapewne marzy byśmy znikneli niczym bańka mydlana. Rzecz jasna nie możemy wymagać, by sprzedawca znał na pamięć całą książeczkę informacyjna, każdej pralki o jaką zapytamy. Ale też jego kompetencja nie może kończyć się na rozpoznawaniu cyfr na plakietce z ceną.
  2. Sprzedawca nr 2 - typ ten nie odbiega daleko od typu nr 1, jeśli chodzi o wiedzę. Różnica polega na tym, że niczego nie narzuca. Prezentuje postawę bierną. To dość sprytna taktyka, bo za ewentualne nasze niezadowolenie odpowiadamy my sami.
    Postawa taka niekoniecznie musi świadczyć o braku kompetencji. Może być to swego rodzaju test, jakiemu jesteśmy poddawani. Przejaw naszej dezorientacji, czy braku znajomości rynku mogą spowodować, że typ 2 zamieni się w typ 1. Jeśli nie będziemy uważać, ryzykujemy, że skończymy a rachunkiem opiewającym na dużą sumę.
  3. Sprzedawca nr 3 - wie wszystko o pytanym produkcie, zachwala, ba, robi wrażenie jakby nic innego w życiu nie robił tylko prał. Emanuje pewnością siebie, jest zimny jak skała, bez cienia uśmiechu. Niektórych taka silna osobowość może przytłoczyć. Na dobra sprawę przypomina to sytuacje z wczesnych lat szkolnych, kiedy to większy i silniejszy kolega zabiera nam siłą zeszyt, by odpisać prace domową, a my trzęsiemy się ze strachu. Zapędzeni w taki róg nie mamy ochoty ani zadawać więcej pytań, ani protestować.
  4. Sprzedawca nr 4 - zaliczyłabym do tego grona osoby niezwykle cierpliwe. Jest to zazwyczaj spokojny pracownik, który niespiesznie oprowadza nas pośród rzędów pralek. Potrafi powiedzieć kilka słów na temat sprzętu i nie chcąc udawać wszystko wiedzącego, jak wymienieni poprzednicy, odsyła nas do instrukcji. Możemy takową otrzymać przy kasie.

Rzadko który sprzedawca pyta nas, jaka sumę chcemy przeznaczyć na zakup danego produktu. To pytanie oszczędziłoby wielu niedomówień i starań sprzedawcom, a nam samym, stresu. Jednak za jakość sprzedaży odpowiadamy także my. Chciałabym zauważyć, że niektórzy klienci i sprzedawcy są siebie warci. Bądźmy dobrymi klientami i choćmy na zakupy z dozą zdecydowania i szczypta dobrego humoru.

Nie chce tym artykułem ze zwykłych zakupów zrobić wojny, a ze sklepu pola minowego. Pragnę jedynie zwrócić uwagę na niektóre detale, które mogą na nas sprowadzić kłopoty. Dobrze jest się przygotować do tak poważnych zakupów. Koniec końców pralka ma nam służyć przez kolejne 5 - 15 lat. Możemy to zrobić przeglądając rankingi pralek, które można znaleźć w prasie kobiecej, czy w Internecie; popytać znajomych, poczytać reklamy. Wykazując się wiedzą nie damy się nabić w butelkę.

Limonka